 |
Cykliczne już spotkanie w ramach Dnia Dziecka organizowane przez
Ognisko TKKF "Przyjaciel Konika" odbyło się tego roku dnia 28 maja 2009
r. W imprezie uczestniczyło 48 dzieci, które przybyły wraz z rodzicami
i rodzeństwem. Zjawiło się 35. wolontariuszy, którzy sprawowali opiekę
nad dziećmi podczas 4-godzinnego świętowania. Tradycyjnie aura
sprzyjała, dzięki czemu bez przeszkód można było przeprowadzić na
świeżym powietrzu przewidziane na ten dzień niespodzianki.
|
 |
Organizatorzy
w osobach Prezesa Ogniska Bogumiła Peschaka oraz hipoterapeutki Ewa i
Gosia zadbali, aby tego roku wzbogacić imprezę o dodatkowe atrakcje dla
dzieci. W miejsce dotychczas przygotowywanych stanowisk z zabawami
sprawnościowymi stworzono jeden wielki tor przeszkód, na którego
pokonanie składało się między innymi przejście po oponach, trafianie
piłką do celu, czołganie się przez tunel oraz przebrnięcie przez stos
snopków słomy. Tor przeszkód wymagał od dzieci wykazania się
różnorodnymi umiejętnościami i był na tyle ciekawy, że większość z nich
pokonywała go wielokrotnie. Wyłaniające się z tunelu buzie za każdym
razem wyrażały radość oraz ogrom satysfakcji płynącej ze świadomości
uporania się z przeszkodą.
|
 |

|
Kolejną niespodzianką było malowanie twarzy specjalnie do tego
przystosowanymi farbami i kredkami. Dwie wolontariuszki o
wyróżniających się zdolnościach plastycznych przemieniały buzie dzieci
w kotki, pieski czy "spidermenów", bądź ozdabiały policzki kwiatami lub
motylami. Również kilkoro dzieci spróbowało swoich sił malując oblicza
"pechowych" wolontariuszy w abstrakcyjne wzory.
Następnym miejscem odwiedzanym przez dzieci był stolik z balonami,
gdzie wolontariusze tworzyli z balonów na oczach widzów różne
zwierzątka, kwiaty oraz miecze. Właśnie te ostatnie cieszyły się wśród
uczestników imprezy szczególną popularnością. Wkrótce rozgorzała
groźnie wyglądająca walka na zupełnie nieszkodliwe balonowe miecze.
Wiatr natomiast raz za razem unosił ze sobą nie dość dobrze pilnowane
balonowe jamniki i żyrafy.
|
 |
|
 |
Osobom, którym po torze przeszkód nie brakło jeszcze energii,
zaproponowano udział w zabawach z chustą animacyjną. Dzieci
przebiegając pod kolorowym materiałem miały za zadanie wymykać się spod
chusty. W praktyce bycie złapanym okazało się być niesamowitą frajdą.
Stąd chusta niemalże za każdym razem przykrywała wiele złapanych dzieci
wypełniona nimi niczym sieć pełna ryb.
|
 |
Miejscem, gdzie można było odpocząć i równocześnie dać upust swoim zdolnościom artystycznym było stanowisko malowania
kartonów. Na każdym z nich widniał obrys jakiejś części ciała konia, którą wspólnymi siłami - dzieci wraz z
wolontariuszami - kolorowali według własnej koncepcji. Po zamalowaniu wszystkich kartonów złożono je w jednego
wielkiego, niezwykle kolorowego, bajkowego konia.
Na koniec przewidziano największą atrakcję. Dzieci podzielone na grupy wyruszyły do otaczającego ośrodek lasku na
poszukiwanie Ukrytego Skarbu. Prowadziły je wstążki porozwieszane na drzewach rozlokowanych na trasie. Po drodze na
uczestników czekały zadania.
|
W pierwszej kolejności należało dopasować imiona znanych dzieciom z hipoterapii koni do ich namalowanych podobizn.
W ten sposób pod dużym gniadoszem znalazł się napis Muskat, pod kasztankiem - Lusia, pod małym zadziornym
karuskiem - Wigor, a przy nakrapianym kucyku - Dalin. Dużym zaskoczeniem było, że dzieciom zadanie to nie
przysporzyło żadnej trudności.
Następne zadanie polegało na złożeniu z puzzli konia. Dzieci w mig uporały się z umieszczeniem nóg, głowy, tułowia
i ogona na właściwym miejscu.
Ostatnie zadanie wiązało się z zagadką:
"Lubią mnie chrupać koniki, lubią także dzieci. Jestem słodka, pomarańczowa, smaczna i zdrowa"
Należało odnaleźć rzecz, o którą pytano w zagadce. Była ona niezbędna do przekupienia strażnika pilnującego Skarbu.
Przed skrzynią pełną słodkości stał osioł Neron. Dopiero nakarmiony marchewką ustępował z drogi do Skarbu
zamkniętego w skrzyni - czekoladowych ciasteczek.
|


 |

 |
Po powrocie z wyprawy poszukiwawczej wszyscy zasiedli przy ognisku, posilając się smażoną kiełbaską i częstując
ciastkami. Nie było końca opowieściom kierowanym do rodziców.
Nadeszła kolej na najprzyjemniejszą i najbardziej uroczystą część spotkania. Imię każdego uczestnika głośno
wyczytano, po czym wręczono pamiątkowy dyplom oraz paczkę z nagrodami. Każde dziecko uścisnęło łapę biało-czarnego
Kociaka, za którego przebrana była jedna z wolontariuszek, a który stał się ulubieńcem wielu dzieci i maskotką
tegorocznego Dnia Dziecka.
Coraz większa ilość kropli deszczu spadających z chmurzącego się nieba sprawiła, że, wśród licznych podziękowań ze
strony rodziców, uczestnicy dość szybko zaczęli się rozchodzić. Organizatorzy z ulgą odetchnęli, że ulewa
powstrzymała się aż do zakończenia imprezy...
|